środa, 29 grudnia 2010

filcowanie....

W pierwszy dzień świąt denerwowałam się strasznie,
bo czekałam na mojego Ktosia, który do nas jechał, a droga była straszna.
Mam to po mojej Mamie, która też była bardzo niespokojna, żeby się nawzajem nie "nakręcać" uciekłam z kuchni
i sfilcowałam kwiatka.  Pózniej się okazało, że idelanie pasował do golfu, który kupiła mi moja Mama. Jak tylko skończyłam mojego kwiatuszka mój Ktosiu dojechał do nas cały i zdrowy.
Kolejeny raz się potwierdza, że te moje robótki doskonale działają na stres.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz