poniedziałek, 25 czerwca 2012

i jak tu nie piec

Ostatnio pieczenie dużo bardziej mnie pochłania niż jakakolwiek inna twórczość. Ciągle sobie obiecuję, że już koniec, że razem z moim J. musimy zadbać o linię.
Mimo tych obietnic w tą niedzielę miałam gości, a jeden z nich był szczególnie ważny i musiałam upiec dla niego jakieś smakołyki. Tym razem padło na muffiny czekoladowo - bananowe Nigelli Lawson oraz na bułeczki drożdżowe z kruszoną
z migdałami. Mój ważny gość to mój kochany siostrzeniec, który po tym jak ostatnio zrobiłam muffinki stwierdził uroczyście, że „Ciocia musiała je zrobić z miłością, bo są takie pyszne” (i jak tu po takich komplementach nie piec muffinek).
Muffinki Wam pokażę, bo zanim przyjechali goście to zdążyłam je sfotografować
z bułeczkami mi się to niestety nie udało, bo zostały tak szybko pochłonięte.



1 komentarz:

  1. Witam,
    muffinki wyglądają baaardzo apetycznie! ja też je uwielbiam szczególnie czekoladowe z czekoladą :)

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń